10 kwietnia 2010 r. Rosjanie zabili prezydenta RP i dowództwo naszej armii.
Samolot wylądował, ale rozwaliła go rosyjska bomba próżniowa, a tych co przeżyli jej wybuch, rosyjscy żołnierze dobili z pistoletów, jak pisze Leszek Szymowski w książce "Zamach w Smoleńsku".
No i co miał robić nasz rząd, gdy się o tym dowiedział?
Wysłać nasze samoloty, by zbombardowały Moskwę?
Przecież Rosjanie rozwaliliby naszą armię w pół dnia.
A nikt by nam nie pomógł.
Nasi "sojusznicy" z NATO wystawili nas do wiatru.
Oni też pewnie wiedzą, że był zamach, ale nie chcą wojny z Rosją, która ma potężny arsenał jądrowy.
Dostaliśmy od Rosji w mordę, m.in. za zdradzenie jej w 1999 r., gdy wstąpiliśmy do NATO, i sprzedanie Gruzji rakiet ziemia-powietrze w 2008 r.
I wystarczy.
Chyba nie chcecie wywoływać kolejnej wojny, którą przegramy z kretesem.
Dostać w mordę to wstyd.
Ale narazić nasze kobiety i dzieci na śmierć jest jeszcze gorsze.
Rząd, prezydent i prokuratorzy kłamią w imię racji stanu naszego państwa.
I słusznie, że kłamią.
Chyba nie chcemy zginąć?
Prawda?
Mało Wam 250 tysięcy ofiar powstania warszawskiego w 1944?
Jerzy Krajewski